Łapać naSTRÓJ

10 maja 2018

Siedzenie na maturach jest równie porywające jak mieszanie powideł. Chodzi o to, że to dosyć monotonna czynność. Nie będę zanudzał na temat poszczególnych procedur, bo ci, którzy tam siedzą wiedzą o co chodzi, a co nie wiedzą, po dwóch pierwszych zdania zamknęliby okienko przeglądarki. Niech wam wystarczy, że lista czynności, które członek komisji może wykonać podczas egzaminu pisemnego, jest bardzo, ale to bardzo krótka. Najlepiej siedzieć bez ruchu, cicho, równomiernie oddychając, nie przyglądając się nikomu z piszących zbyt intensywnie, bo to też jest zakazane.

W tej całej monotonni jest jeden plus, a są nim odświętne stroje. Miło jest popatrzeć na młodzież w pełnej gali. Chłopcy, którzy jeszcze kilka tygodni temu paradowali po szkole w koszulkach i bluzach dresowych, dziś wyglądają jak prezesi firm, jak prawdziwi mężczyźni.

Był kiedyś pewien minister edukacji, który w większości nic sensownego nie zrobił, ale jeden z jego pomysłów przypadł mi do gustu. Chciał wprowadzić mundurki szkolne. Niektóre szkoły to wprowadziły, natomiast te w których dane mi było pracować, odrzuciły ten pomysł, jako coś niedorzecznego. A szkoda…

Moja sympatia do eleganckiego stroju, bierze się prawdopodobnie stąd, że lubię wszelkiej maści mundury i garnitury. Jednak brak odpowiednich strojów, najbardziej odczuwam w Kościele. Po Soborze Watykańskim II, nastąpiło wielkie rozprzężenie w dyscyplinie zakonnej, co miało też ogromny wpływ na podejście do tradycyjnych strojów zakonnych. Podobnie działo się  w przypadku strojów wykorzystywanych w liturgii. Nie muszę tłumaczyć tego tym, którzy mieli możliwość porównać np. stare i nowe ornaty, alby czy dalmatyki. Widać wtedy różnicę między bezduszną komercją i pełną ducha manufakturą.

Dawne stroje używane w liturgii, to prawdziwe arcydzieła sztuki tkania i haftowania. Najczęściej ich wytwarzaniem zajmowały się żeńskie zakony, a proszę mi wierzyć, nie była to taśmowa produkcja. Nie tylko, że każdą z tych szat robiono ręcznie, ale co najważniejsze, podczas ich tworzenia siostry je omadlały jak i tych, którzy będą z nich korzystali w przyszłości.

Chciałbym postawić tu tezę, że by poczuć nastrój wiary, trzeba ludzi łapać na strój. Z ulic naszych miast zniknęli księża i zakonnicy. Nie oznacza to, że ich nie ma. Są, ale wtopili się w tło, zamieniając habity i sutanny, na koszule z koloratką, marynarki z krzyżykiem w klapie lub na stroje całkowicie świeckie. Jedynie siostry zakonne (przynajmniej w naszym kraju) starają się trzymać odpowiedni poziom, choć i tu mamy do czynienia z pewnymi ustępstwami, co w przyszłości może doprowadzić, do całkowitego odrzucenia habitu, jak ma to miejsce w niektórych wspólnotach w Europie zachodniej lub Stanach Zjednoczonych.

Swego czasu znany był przypadek żeńskiego zgromadzenia (wg reguły habitowego), w którym odrzucono tradycyjny strój, a później zastanawiano się dlaczego nie ma u nich powołań? Oczywiście, że sam strój nie zapobiega kryzysowi powołań. Ale zastanawia mnie jak krótkowzrocznym trzeba być, by nie dostrzegać relacji między ogólnym rozprzężeniem w dyscyplinie  i formacji seminaryjnej i zakonnej (w tym co do stroju), a liczbą powołań do tychże zakonów lub seminariów.

W historii Kościoła wielu było reformatorów, którzy później zostali świętymi, ale ich reformy zawsze polegały na radykalizmie i powrocie do pierwotnych ideałów, a nie złagodzeniu i liberalizacji w sposobie ich życia. Z tego powodu często nie mieli oni łatwego życia tu na ziemi, w tym nawet od hierarchii kościelnej. Jednak po śmierci i przyjrzeniu się ich życiu, podkreśla się ich wiarygodność i radykalizm.

O młodzieży często mówi się rzeczy – delikatnie to ujmując – nieciekawe. Jednak wierzę w to głęboko, że w to na czym im zależy, potrafią się maksymalnie zaangażować. Ale czy mogą ich przekonać ludzie, którzy choć porzucili mody tego świata dla Boga, to jednak próbują się upodobnić i żyć jakby nadal byli  w świecie?

Rzucam tu tylko hasło do dyskusji i jednocześnie proszę was, księża, bracia i siostry, bądźcie z nami i pośród nas w waszych niepraktycznych strojach. Niech ta milcząca (a jakże wymowna) obecność, będzie symbolem waszej miłości do Chrystusa i odpowiedzialności za Kościół. Przypomnijcie sobie, co czuliście gdy pierwszy raz ubraliście sutannę lub habit i jakie były wasze pragnienia i postanowienia. Bądźcie temu wierni, nawet kosztem wygody, praktyczności i braku anonimowości.