I po co te nerwy…

15 czerwca 2016

DSC_0929Uwielbiam wczytywać się w teksty świętych. Nie jest to łatwa lektura, bo uświadamiam sobie, że tak daleko mi do nich. Świadomość tego, bynajmniej mnie nie zniechęca, bo święci nie po to głosili Ewangelię słowem lub pismem, by ludzi wpędzać w kompleksy, ale po to, by wskazać na Boga jako Tego, który jest podstawą ich życia. Naturalnie może nas to nieco szokować, ponieważ w życiu codziennym rzadko myślimy o Bogu i prawie wcale nie poruszamy tematów wiary w rozmowach z innymi. Święci (co potwierdzili swoim życiem), są ludźmi zakochanymi w Bogu, a chyba każdy wie jak zachowuje się człowiek, który jest w kimś zakochany…

Dzięki uprzejmości członków „tajemniczego” Opus Dei, każdego dnia otrzymuję za pośrednictwem poczty elektronicznej, dawkę cytatów ich świętego założyciela. Św. Josemaría Escrivá de Balaguer, potrafił w prosty sposób wyjaśnić zawiłości wiary i zachęcić do jej praktykowania. Był nie tylko świetnym mówcą, ale również miał nadzwyczajne pióro. Potrafił w jednym zdaniu poruszyć nawet zatwardziałych grzeszników. Wiele razy wczytując się w  jego pisma, miałem wrażenie, jakby pisał bezpośrednio do mnie. Weźmy na przykład takie słowa:

„Spokój. – Po co się złościć, skoro złoszcząc się, obrażasz Boga, sprawiasz przykrość bliźniemu, sam czujesz się źle… A w końcu i tak musisz przestać się złościć”

Należę do tego typu ludzi, którzy denerwują się tym, że nie mają powodów do denerwowania. I jak tu spokojnie czytać słowa o potrzebie zachowania spokoju. Nie chodzi o to, by nie gniewać się wcale. Objawienie Boże wspomina wielokrotnie, że Bóg unosi się gniewem w obliczu ludzkiej nieprawości i bezbożności (por. Rz 1, 18-25; 2, 5-11; Ef 2, 1-5). Gniew to normalna reakcja na wiele sytuacji i trudno byśmy nie ujawniali swojej emocjonalności. Stany emocjonalne są czymś normalnym i wartości moralnej nabywają wtedy, gdy zależą od rozumu i woli. Chyba nie ma normalnego człowieka, który tuż po przebudzeniu jest już zagniewany… może z wyjątkiem sytuacji, gdy ktoś wstaje do pracy, której nie lubi. Podejmowanie decyzji i działanie pod wpływem gniewu, może być moralnie złe, gdy prowadzi do grzechu.

Św. Paweł poucza:

„Dlatego odrzuciwszy kłamstwo: niech każdy z was mówi prawdę do bliźniego, bo jesteście nawzajem dla siebie członkami. Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! Ani nie dawajcie miejsca diabłu!” (Ef 4, 25-27)

Cóż, mam dodać… Obaj cytowani tu święci na pewno mają rację. Ech…, gdyby nie ten mój upór i gwałtowne usposobienie. Często unoszę się gniewem, ale z trudem się jednam. Ileż to razy mijało wiele „zachodów słońca”, a ja wciąż wyglądałem jak pole minowe. Sam już nie wiem co jest trudniejsze, panowanie nad swoim gniewem, czy umiejętność szybkiego przepraszania i przebaczania. Nie bez powodów święta matka Kościół, umieszcza gniew wśród grzechów głównych. Działając pod jego wpływem, łatwiej niszczyć, skłócać, obrażać, poniżać i pogardzać. Gniew, to zły doradca i kiepski motor działania. Każdy to wie, ale mało kto potrafi nad nim zapanować. Osobiście mam w tej dziedzinie wielkie braki.