Tu trzeba cudu

26 kwietnia 2019

hdr

Co się z nami porobiło, że tak podzielone zostało nasze społeczeństwo? Agresja wylewa się z każdego kąta, a luksus odmiennego zdania nie oznacza już wolności czy samodzielnego myślenia, ale według oponentów, to rezultat ogłupienia, wyprania mózgu, zdziczenia i bycia pod wpływem „tamtych”. Owa agresja wdarła się w nasze rodziny, do pracy, środków przekazu, a nawet do komunikacji publicznej, gdzie za odmienne poglądy można być wyrzuconym z pociągu. Nigdy nie miałem wątpliwości, że jest to czyjeś celowe działanie. Kogo? Nie wiem, bo takiej mądrości nie posiadłem, by owe mechanizmy rozszyfrować. Sam przecież polegam na informacjach z konkretnych źródeł i nie mogę wykluczyć, że ktoś i mnie wkręca i urabia.

Niepokojący jest jednak fakt, że mimo odmiennych opinii, nie rozmawiamy, tylko skaczmy sobie do gardeł. Różnorodność w poglądach jest czymś pozytywnym. Czymś normalnym jest wymiana argumentów i opinii. Dziś argumenty nic nie znaczą. Przekonanie o racji ma ten który głośniej krzyczy i brutalniej zmiesza z błotem swego przeciwnika. Doskonale to było widać przy okazji strajku nauczycieli.

Jako katecheta mam kilka atutów. Jednym z nich jest mój mało znaczący status. Nikt nie zwraca na mnie uwagi. Dla zdecydowanej większości nauczycieli, katecheci nie są częścią grona pedagogicznego, a religia to nie nauka. Dla rodziców (również w większości), religia nie jest ważna ani w ich życiu, anie w życiu ich dzieci. No i wreszcie sama młodzież (w większości), również nie zaprząta sobie głowy religią, naśladując w tym swoich rodziców i nauczycieli. Przywykłem do takiego traktowania, co przełożyło się na to, że nauczyłem się szanować innych za ich opinię. Bycie katechetą, uczy pokory, nawet tak pyszałkowate osobowości jak moja.

Głoszenie Ewangelii w społeczeństwie, które – znowu to powtórzę – w większości nie chce nią żyć, jest trudne. Mimo, że nie mogę zrozumieć, jak ktoś może świadomie odrzucić Chrystusa, to jednak szanuję jego decyzję i jego osobę. Staram się być  wobec takich osób zawsze otwarty i polecam ich Bogu w modlitwie, prosząc dla nich o łaskę wiary. Niestety ostatnie kilka tygodni, wydobyło z wielu ludzi związanych z edukacją najgorsze cechy. Smutne to. Z bólem muszę przyznać, że mocno zweryfikowało to moje wyobrażenie o etosie zawodu nauczyciela.

Przez te kilka tygodni, padało pod kątem nauczycieli  i edukacji mnóstwo oskarżeń i bardzo surowych opinii – często słusznych. Czy możemy odbudować to, co zniszczyliśmy? Po ludzku powiem, że raczej w to wątpię. Ale jako człowiek wierzący, uznaję nie tylko istnienie Boga, ale również to, że działa On w naszej historii. Bóg potrafi z największego zła, wyprowadzić dobro. Tam, gdzie ludzie nie widzą wyjścia, pojawia się ON. Wierzę w cuda i tu cudu potrzeba.