Co z emigrantami z Europy?

05 września 2015

DSC_0169-HDR(3)Od dłuższego czasu słyszymy o problemie emigracji mieszkańców Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu do Europy. Osobiście uważam, że to bardziej inwazja arabska na Europę niż ucieczka przed wojną. Co leży u podstaw mojego twierdzenia? Chociażby kierunek owej „emigracji”. Logika podpowiada, że najlepiej szukać pomocy i domu w krajach, które są tożsame z nami kulturowo i religijnie. Wszak blisko Syrii leży Iran czy Arabia Saudyjska z najważniejszymi ośrodkami dla Islamu. Oni szczycą się pomocą, jakiej udzielają swoim współwyznawcom, a w tym przypadku pomocy NIE MA, NIE BYŁONIE BĘDZIE. Liderom krajów arabskich, jak i naszym rzekomym sojusznikom czyli przedstawicielom administracji Stanów Zjednoczonych, którzy zrobili wszystko, by wywołać wojnę w tych krajach pod hasłem „arabskiej wiosny”, na rękę jest destabilizacja sytuacji w Europie, a nawet wojna na jej terenie, do czego zapewne chcą doprowadzić.

Europa, nienawidząca swojej przeszłości, a szczególnie uczulona na to, co chrześcijańskie, stała się skupiskiem bezbronnych ludzi bez tożsamości. Nie ma liderów politycznych, a możliwości obronne, są na poziomie chłopców bawiących się w wojsko i podrywających dziewczyny na mundur. Tymczasem przybywają do nas ludzie zaprawieni w prawdziwej wojnie, doskonale wyszkoleni, zdolni do działań dywersyjnych i gotowi na śmierć, by zwalczać swoich wrogów, czyli nas. Nie łudźmy się, oni nie uznają innych religii czy szpanowania ateizmem lub wolności głoszenia swoich poglądów. Przez dziesięciolecia wzrastali w siłę, podczas gdy my „cywilizowani” ludzie eliminowaliśmy kolejne pokolenia przez aborcję. Dziś przyjdzie nam za to zapłacić. Kto nie wierzy, niech sprawdzi jaki jest przyrost naturalny emigrantów i rdzennych mieszkańców bogatych krajów europejskich. Oni nigdy nie przyjęli naszego sposobu myślenia i wykorzystywali prawa tych krajów dla swoich potrzeb bez wzajemności.

Zatem nie mam wątpliwości, że nad pałacem Buckingham, Bundestagiem, czy Bazyliką św. Piotra załopoczą flagi z półksiężycem. Powstaje zatem pytanie, co zrobimy z emigrantami niemieckimi czy francuskimi, którzy będą uciekać przed tymi, których kiedyś wpuścili do swych domów łudząc się mrzonkami o multikulti, a którzy w przytłaczającej większości gardzili kulturą, religią i obyczajami krajów, które otwarły da nich granice. Warto już dziś pomyśleć o rzeszach Europejczyków szukających bezpieczeństwa. Zapewniam, że to nie wizje chorego umysłu, tylko skutek zimnej kalkulacji i obserwacji. Biorąc pod uwagę marionetkowość naszych rządzących, którzy od setek lat nie potrafili samodzielnie rządzić swoim krajem, ale zawsze robili to pod dyktando obcych mocarstw, obawiam się, że nie przygotujemy się na taką okoliczność. Warto już dziś pomyśleć, gdzie my będziemy szukać schronienia?

Naturalnie ktoś czytając powyższy tekst, zarzuci mi, że nie myślę jak katolik i wyznawca Chrystusa. Chrześcijanie nie mają sobie równych w niesieniu pomocy każdemu człowiekowi, bez względu na kolor skóry czy światopogląd. Jednak warto przywołać tu oficjalne nauczanie Kościoła. I niech to będzie moja odpowiedź na potencjalne zarzuty:

„Narody bogate są obowiązane przyjmować, o ile to możliwe, obcokrajowców poszukujących bezpieczeństwa i środków do życia, których nie mogą znaleźć w kraju rodzinnym. Władze publiczne powinny czuwać nad poszanowaniem prawa naturalnego, powierzającego przybysza opiece tych, którzy go przyjmują. Władze polityczne z uwagi na dobro wspólne, za które ponoszą odpowiedzialność, mogą poddać prawo do emigracji różnym warunkom prawnym, zwłaszcza poszanowaniu obowiązków migrantów względem kraju przyjmującego. Imigrant obowiązany jest z wdzięcznością szanować dziedzictwo materialne i duchowe kraju przyjmującego, być posłusznym jego prawom i wnosić swój wkład w jego wydatki” KKK 2241